Agata Potępa

Pozory szczęścia

Wielu spośród nas lęka się życia. Źle znosimy brak aprobaty. Niepokoimy się tym, co przyniesie przyszłość. Wzrastamy w kręgu rodziny i znajomych, którzy tworzą wokół nas rodzaj kokonu. Niektórzy pozostają w nim przez całe życie.

Dużą rolę w naszym istnieniu pełni przyzwyczajenie. Powoduje, że oswajamy się nawet z tym, co nas krzywdzi. To, co już poznane, głębiej do nas przemawia. Wolimy stabilizację niż przygody, które towarzyszą poszukiwaniom na miarę naszych marzeń. Nawet pozory szczęścia niejednego spośród nas bardziej zadowalają niż pogoń za nim. Oczywiście, spotyka się buntowników, to znaczy osoby, które nie zadowalają się lękliwym powielaniem sposobu życia rodziców i dziadków. Mają oni odwagę odrzucać stereotypowe oceny, jak również obyczaje utrwalone mocą tradycji. Nie zadowala ich naśladowanie tego, co oceniają jako porażkę w życiu bliskich im osób. Bystry obserwator egzystencji zdaje sobie sprawę z tego, że większość czyni ze swego życia ofiarę, podporządkowując swoje istnienie oczekiwaniom dzieci, a potem wnuków. Większość z nas nie żyje dla siebie, lecz dla kolejnego pokolenia. A ono dorastając, znów powtarza ten sam schemat. Buntownicy czują radość istnienia mimo niepewności, którą niesie życie odbiegające od znanych schematów. Przerywając zaklęte koło poświęcania się dla rodziny – są szczęśliwi. Wywołują krytykę ze strony tych, którzy lękliwie naśladują obserwowane przez siebie modele życia. Być buntownikiem, to znaczy skazywać siebie na to, co niesprawdzone i nie zawsze aprobowane.

Wielu spośród nas dorastając, tłumi marzenia w przekonaniu, że jest to objaw dojrzałości. Postanawia ustatkować się, czyli poddać obiegowym poglądom. Wygoda i ostrożność podpowiadają, że lepiej zadowolić się pozorami szczęścia, niż pozwolić na to, by marzenia stały się drogowskazami życia. Podporządkowując się przyjętemu przez otoczenie modelowi życia, nierzadko godzimy się na taki związek z drugim człowiekiem, który powoduje obniżenie naszych „lotów”. W niejednym małżeństwie zaznacza się dominacja tego, kto jest bardziej prymitywny. Witold Gombrowicz ukazywał w swojej twórczości właśnie to paradoksalne podporządkowanie osób o wysokim poziomie kultury umysłowej i osobistej – temu, co niższe i gorsze. Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji naszych działań. W rezultacie np. małżeństwa zawierane z powodu ciąży, są u nas częste. Brat mojego ojca, powodowany poczuciem honoru, ożenił się swego czasu z kobietą, która nie dorównywała mu ani intelektualnie, ani kulturą osobistą. Żona sprowadziła jego świat do kwestii materialno-bytowych. Po to, by czytać książki, wymykał się z domu do biblioteki. Aby swobodnie rozmawiać z moim ojcem, wychodził z domu na długie spacery. Problem polega na tym, że małżeństwo z kimś niżej stojącym pod względem rozwoju wyobraźni, horyzontów myślowych czy wrażliwości, z reguły „ściąga w dół” drugą osobę. Związek taki bywa wygodny, bo może stanowić samousprawiedliwienie nieudanego życia. Chętnie, niestety, odstępujemy od młodzieńczych ideałów i zamierzeń, wybierając naśladowczo drogę wypróbowaną przez otoczenie. Zyskujemy poczucie bezpieczeństwa, gdy nasze istnienie niczym szczególnym nie różni się od sposobu życia innych. Naśladownictwo przynosi ulgę wielu osobom. Ponadto, dążenie do wygody, niechęć do przekraczania samego siebie harmonizują z właściwą nam biernością. A do wygodnictwa skłaniają nas poza wrodzonymi skłonnościami, także reklamowane wynalazki cywilizacyjne, które nie zawsze służą zdrowiu. Z upływem czasu zdajemy sobie coraz wyraźniej sprawę, że mało jest ludzi szczęśliwych, a nawet zadowolonych ze swojego życia. Obserwujemy, że najczęstszą drogą wyboru staje się narzekanie na zły los, a przecież tak wiele od nas zależy. Jeżeli więc dzieci urodzone w rodzinie alkoholików – protestujące wewnętrznie wobec takiego modelu życia – powtórzą go, to znaczy, że nie zdobyły się na wysiłek psychiczny wyrwania się z własnego środowiska. Moc przyzwyczajenia do tego, w czym wzrastamy, pozbawia nas sił psychicznych, niezbędnych do tego, by inaczej ułożyć własne życie. Wysiłek fizyczny przynosi zmęczenie, ale stać nas na te trudy. Inaczej z wysiłkiem psychicznym. W rezultacie to, co krytycznie oceniamy – powtarzamy we własnym życiu, nie dostrzegając przykładów, które mogłyby zmobilizować do wysiłku. A zresztą, w naszych czasach, łatwo jest włączyć telewizor, a więc żyć zastępczo. Nie przynosi szczęścia to, co rzutuje negatywnie na samopoczucie i zdrowie.

autor: prof. zw. dr hab. Maria Szyszkowska

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Wojna domowa

Czerw 25, 2014 Inne

Na początku jest idylla. On zapytany, co zje na obiad, odpowiada: „to, na co ty kochanie masz ochotę”. Ona się rewanżuje i idzie z nim ...

czytaj więcej

Geny na talerzu

Czerw 25, 2014 Inne

Jedzmy wszystko po trochu. To na razie jedyna rada, jaką mają dla nas żywieniowcy. Testy genetyczne, wbrew zapowiedziom, nie pozwalają jeszcze opracować cudownej diety.

czytaj więcej
POKAŻ